Lijak - Długi Week'end Majowy 2012 |
|
|
|
Wpisany przez Krzycha
|
Poniedziałek, 07 Maj 2012 20:50 |
„Latanie, "odkliszczanie", pobudka w trawie, powrót do namiotu, pobudka zwykła, "szarpniesz dziadu?", toaleta, "latamy"? a gdzie jest sir George? lepiej go nie szukać! a dymał pan kiedyś w taki upał? bądźcie cicho - już 2-ga w nocy! ogniska wysokie na 15 metrów, Austryjacy co lubią Polaków, przepraszanie Czechów za Zaolzie, śniadanie na sępa, cztery paczki w 6 dni, cześć - masz chłopaka? ...” Taka zajawka wymskła mi się spod palców na forum KujPomTeamu. Trzeba wytłumaczyć, sprostować i wyjaśnić kilka rzeczy aby nie pozostał fałszywy obraz naszych poczynań na Lijaku. Ale jak tu nie minąć się z prawdą, nie napytać sobie biedy u rodzin i do tego, by wszystko było strawne w postaci pisanej?! Tak, więc krótko i na temat: 1.Naprawdę pojechaliśmy tam polatać a nie, jak niektórzy twierdzą, bawić się w towarzystwie pilotów... i pilotek. Nie wspominam o degustacji taniego wina, pizzy czy frutti srutti. Momenty, w których powyższe elementy przeplatały się ze sobą są marginalnie pomijalne i naprawdę najwięcej czasu zajmowało nam latanie! Zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę czas bezpośredniego przygotowania do lotu, oczekiwania na warun, latanie właściwe i powrotów z przelotów. Zwłaszcza ja lądowałam w jakichś niecenzuralnych miejscach i to mnie powrót zajmował najwięcej czasu. :-[ 2.Your Magistic Sir Doctor King of Camp Lijak to tytuł, który w chwili 'niezwykle rzadkiego zaćmienia' wymyślił i wskazał za właściwy do stosowania niezwykle skromny, życzliwy i do rany przyłóż pilot naszego teamu, szpica polskiej nauki, powszechnie szanowany i lubiany Jurek, któremu nikt chyba nie zarzuci jakiejkolwiek wady! Prawda?! 3.'Szarpniesz dziadu' to powszechnie stosowane na campie zawołanie, które znaczy ni mniej ni więcej, jak prośbę o pomoc przy dźwiganiu jakichś ciężarów. Np. plecaka ze szpejem, siatki z zakupami czy naczyń wypełnionych jakąkolwiek cieczą. Zwłaszcza to ostatnie. I pora dnia nie ma tu nic do rzeczy! Tak więc 'szarpniesz dziadu' można było słyszeć od rana po późna w nocy! 4.Ogniska na wysokość 15 metrów faktycznie miały miejsce w dn. 30.04.2012. Odbywa się wtedy w Słowenii święto mające swe korzenie w Średniowieczu. Ogniska były palone na szczytach wzgórz wtedy, gdy hordy Tureckie napadały na ten kraj. Dzisiaj oczywiście towarzyszy temu biba, podczas której degustowaliśmy gulasz, wino czerwone, białe, czerwone, i tak dalej. Na koniec Norek z Marcinem zostali poproszeni do zagrody gospodarza, który nas gościł, by podpisali księgę pamiątkową. Niestety księga miała kształt wieeelkiej kadzi w której było czerwone wino! 5.'Dymał pan kiedyś w taki upał?' - no cóż – było naprawdę gorąco! A dymanie to skrót myślowy mający oznaczać pompowanie 'sflaczałego materaca' metodą wdech – wydech. Nic więcej! Nic więcej o czym można napisać, oczywiście! 6.Austryjacy faktycznie nas polubili. Marcin faktycznie przepraszał Czechów za Zaolzie. Obie te sytuacje miały na celu zorganizowanie ciężaru w płynie. Do dźwigania oczywiście! 7.Cztery paczki w sześć dni. Faktycznie warunki były nie najłatwiejsze. Do tego stopnia, że część pilotów ratowało się z opresji zapasem. Wydaje mi się, że wszyscy byli Polakami (po prostu było nas wtedy w tym miejscu bardzo dużo). Trzy z nich zakończyły się niczym. Czwarta – Marty na Kobali – zakończyła się pękniętym kręgiem (wieczorny zlot, wlecenie na zawietrzną, negatywka, paka, lądowanie między dwoma suchymi drzewami, które nieszczęśliwie nie zahaczyły zapasu i nie zamortyzowały upadku – wiadomości z drugiej ręki). 8.'Saturn nocą' – Sir George zabrał na wyjazd mega teleskop, dzięki któremu oglądaliśmy kratery na Księżycu, Wenus, Marsa i Saturna z jego pierścieniami i księżycami. Bomba! Dodatkowo okazało się, że na campie był drugi teleskop, którego właścicielką była przystojna, obdarzona temperamentem i fantazją blondyneczka. Niestety o jej walorach przekonał się tylko Jurek. A może tylko to sobie dopowiedzieliśmy?! Z innych zjawisk naukowych Pet zorganizował pewnego wieczoru pokaz działania zielonego lasera, którym strącał boeingi z nieba! 9.Wyjazd był zapewne nie dla wszystkich. Zwłaszcza mam na myśli żony, matki i kochanki z wiadomych przyczyn. Ile można słuchać o lataniu, klapach, frontach i tak dalej? W kontaktach interpersonalnych wiele pomagało poczucie humoru, spore zapasy tolerancji i ogólnie manie wszystkiego w ... nosie! No cóż, nikt nie jest idealny, więc dlaczego my mielibyśmy być? I po co?! Dla wizualizacji reszty walorów wyjazdu odsyłam do galerii fotograficznych Marcina, Norka i Peta oraz do filmów do odszukania gdzieś w sieci. I to już jest naprawdę wszystko o czym mogę napisać! Za wszelkie konfabulacje, nieścisłości, uszczypliwości i tak dalej nie przepraszam. Po prostu zrewanżujecie się na następnym wypadzie! Na wyjazd wybrali się: Piotr Boniewicz 'Pet' Arkadiusz Dagow 'Norek' (o drugim nick'u nie wolno mi wspomnieć) Marcin Szczęsny 'Lataviec' Jerzy Włoch 'nick jak wyżej wyjaśniono' i ja Grzegorz Krzyśka 'Krzycha' Razem zalataliśmy kilkaset kilometrów (czy też kilkadziesiąt godzin) w sześć dni. Było super i dzięki wszystkim za towarzystwo! |
Zmieniony: Poniedziałek, 07 Maj 2012 20:57 |
Pierwszy odlot z lotniska |
|
|
|
Wpisany przez Bartek
|
Wtorek, 06 Grudzień 2011 00:00 |
„Pierwszy odlot z lotniska”.
Po egzaminie – zakończonym sukcesem - byłem nagrzany strasznie na latanie.
Parę dni później trafiła się okazja zalatania w Borsku.
Ponieważ mieliśmy klubową wyciągarkę, to ominęła mnie kolejka czekających do borskowej liny.
Wysoki hol i straszne duszenie „– 5 m/s”. No po prostu jak lądowanie na zapasie.
Inni piloci rzeźbią coś pod chmurami a ja ustawiam się grzecznie w kolejeczkę. Drugi hol zaowocował wyczepieniem się w lekkim opadaniu. Prawie w zerku. Nic to. Tak jak wszyscy lecę na skraj lotniska skąd odbijali się wszyscy, którzy są teraz w powietrzu. 500 m, 400 m, 300 m. Jest już skraj lasu, ale komina nie ma! Potem chłopaki opowiadali, że już chcieli mi zasugerować przez radio (w formie kategorycznej komendy) powrót na płytę, bo z tego i tak nic nie będzie. Ale nowicjusze mają swoje amatorskie szczęście, co nie?! ;-)
Zakołysało z lewej strony skrzydła, więc „wsiadam” na lewą rękę i robię kółeczko, potem kolejne. Podnosi! +0,5, +1,0 wreszcie stabilne +1,5 m/s. Lotnisko zostaje w tyle. Pod nogami jezioro. dalej>>> |
Zmieniony: Poniedziałek, 12 Grudzień 2011 13:27 |
|
Wpisany przez Bartek
|
Poniedziałek, 12 Grudzień 2011 13:29 |
Witam Zapraszam do zapoznania się z prezentacją programu wspomagającego latanie przelotowe LK8000. Prezentacja zawiera informacje o najważniejszych funkcjach i podstawowej konfiguracji programu. Link Bartek |
Zmieniony: Poniedziałek, 12 Grudzień 2011 13:32 |
LK8000 - program do latania |
|
|
|
Wpisany przez Bartek
|
Czwartek, 11 Listopad 2010 00:00 |
|
Zmieniony: Poniedziałek, 25 Kwiecień 2011 11:48 |
Więcej…
|
|